2016-05-16 05:00:00 MDK Beskidy 1508
Dwie przyjaciółki i podróżniczki Dominika Malik i Maria Łakomik opowiedziały o swoich wrażeniach z wizyty w Abchazji oraz Górskim Karabachu
W piątek 13 maja w DK Olszówka odbyło się spotkanie, podczas którego dwie przyjaciółki i podróżniczki Dominika Malik i Maria Łakomik opowiedziały o swoich wrażeniach z wizyty w Abchazji oraz Górskim Karabachu. Tytuł prezentacji „Państwa, których nie ma. Górski Karabach i Abchazja” nawiązuje do statusu tych nieuznanych przez społeczność międzynarodową państw. Istnieją one w rzeczywistości, posiadają władze, terytorium, na którym mieszkają ludzie, jednak na oficjalnych mapach nadal stanowią integralne części Azerbejdżanu i Gruzji.
Dziewczyny wyjaśniły pokrótce genezę oraz rozwój konfliktów, które miały miejsce na tamtych ziemiach początkiem lat 90. ubiegłego wieku. Zarówno w Abchazji jak i Górskim Karabachu sąsiedzi walczyli z sąsiadami, ludźmi, którzy od lat mieszkali obok siebie. Dziś tego obrazem są porzucone, opuszczone budynki, które stoją obok pełnych życia domów, w których mieszkają ci, którzy wygrali wojnę. Pozostałości konfliktu widać też na drogach, które szczególnie w Górskim Karabachu są pełne dziur, a jedynie najważniejsze, jak ta łącząca Armenię ze stolicą Stepanakertem są asfaltowe. Niemniej jednak, są to miejsca szczególnie piękne, pełne wspaniałych krajobrazów, bogatej roślinności, ciekawych zabytków, a przede wszystkim ciepłych i przyjaznych ludzi. Suchum, stolica Abchazji była przecież za czasów ZSRR głównym kurortem turystycznym w tamtym regionie. Rocznie odpoczywało tam 200 tys. osób. Dziś odwiedza ją zaledwie 15 tys. Po wojnie nie udało się powrócić do dawnej świetności, a Rosjanie, przestraszeni tym, że inwestując w turystykę w Suchumie stworzą konkurencję dla ośrodka w Sochi wycofali się z planów modernizacji infrastruktury turystycznej w stolicy Abchazji.
Podczas spotkania usłyszeliśmy również o przygodach, jakie spotkały podróżniczki w Abchazji oraz Górskim Karabachu. Dziewczyny były zdumione gościnnością lokalnej ludności, dla której gość jest święty i musi być godnie przyjęty. W Abchazji, w pięknym Parku Rica położonym 900m n. p. m., a oddalonym zaledwie około 50 km od Morza Czarnego poznały mieszkających w Parku strażników tamtejszej elektrowni. Okazało się, że jeden z nich jest w połowie Polakiem. Jego ojciec podczas powrotu z Sybiru zatrzymał się w Abchazji, gdzie postanowił już zostać. Jurek, bo o nim mowa, nigdy nie był w Polsce, za to bardzo lubi gościć Polaków. W Górskim Karabachu było podobnie. Jak tylko lokalni Ormianie widzieli obcokrajowców zapraszali ich do siebie, żeby porozmawiać, pobiesiadować. Nie było możliwości, żeby podróżnicy zatrzymali się w hotelu. Przecież gości trzeba podejmować w jak najbardziej godny sposób. I tak, chociaż Marysia z towarzyszem mieli już opłacony nocleg, nie było możliwości, żeby tam zostali. Nowi przyjaciele nie pozwolili na to i zabrali ich ze sobą na rodzinną imprezę.
Oprócz ciekawych opowieści, zgromadzona publiczność miała okazję spróbować przysmaki rodem z Kaukazu. Do picia była kawa po ormiańsku oraz herbatka z tymianku i liści jeżyny. Ormianie uwielbiają kawę i piją ją kilka razy dziennie. Kawa jest czarna i mocna. Niektórzy dodają cukier, niemniej zależy to już od indywidualnych upodobań. Do jedzenia dziewczyny przygotowały żangalow hac, czyli zieleninę zawiniętą w ciasto. Jest to typowy przysmak pochodzący z Karabachu, który można w zasadzie kupić w każdej przydrożnej budce gastronomicznej. W zależności od pory roku i dostępności produktów „chlebek” ten zawiera różne typy zieleniny. Generalnie im większa różnorodność tym lepiej.
Kopiowanie materiałów dozwolone pod warunkiem podania źródła: www.super-nowa.pl