2025-07-11 12:22:26 Szpital Pediatryczny 406
Na Oddział Chirurgii Dziecięcej Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej miesięcznie trafia średnio kilkunastu młodych pacjentów, którzy doznali urazów w wyniku jazdy na hulajnogach elektrycznych lub tradycyjnych, przy czym większość to osoby, które korzystały z urządzeń elektrycznych.
Elektryczne hulajnogi cieszą się rosnącą popularnością i są chętnie używane przez młodzież oraz dzieci. Niestety, z perspektywy Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej wyraźnie widać, że wraz z zainteresowaniem tym sprzętem rośnie jednocześnie - i to w zastraszającym tempie - liczba urazów będących efektem korzystania z nich. Wśród tych urazów nie brakuje bardzo poważnych przypadków.
O skali problemu najlepiej świadczy fakt, że na Oddział Chirurgii Dziecięcej Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej miesięcznie trafia średnio kilkunastu młodych pacjentów, którzy doznali urazów w wyniku jazdy na hulajnogach elektrycznych lub tradycyjnych, przy czym większość to osoby, które korzystały z urządzeń elektrycznych.
- Często są to przypadki naprawdę poważne. Dominują złamania kończyn, ale zdarzają się też urazy głowy, brzucha czy klatki piersiowej. Bywa, że w efekcie wypadku na hulajnodze dochodzi do pęknięcia śledziony, wątroby czy nerek. Szczególnie groźne są urazy głowy, bo niosą za sobą ryzyko poważnych, neurologicznych konsekwencji - mówi ordynator Oddziału Chirurgii Dziecięcej Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej Mirosław Harężlak.
Ale pacjenci tego oddziału to nie jedyne ofiary wypadków na hulajnogach, jakie trafiają do dziecięcego szpitala w Bielsku-Białej. Do ambulatorium tutejszej Izby Przyjęć miesięcznie zgłasza się nawet kilkudziesięciu pacjentów z urazami będącymi konsekwencją jazdy na hulajnodze. Oni nie wymagają leczenia szpitalnego, ale potrzebują ambulatoryjnej pomocy medycznej, np. opatrunku czy unieruchomienia złamanej kończyny.
- Podkreślam, że liczba urazów odniesionych w wyniku jazdy na hulajnogach elektrycznych rośnie i to w tempie zastraszającym - informuje ordynator.
Mirosław Harężlak uważa, że jednym z rozwiązań problemu powinno być obowiązkowe używanie kasków ochronnych, jeśli nie przez wszystkich jadących na hulajnodze, to przynajmniej przez osoby nieletnie.
- Rowerzyści z oporami, ale jednak coraz powszechniej używają kasków, natomiast hulajnogi często kojarzą się z niegroźną zabawką i przypuszczalnie, dlatego widok osoby jadącej na hulajnodze w kasku na głowie to rzadkość. Tyle, że w kategoriach zabawki można postrzegać małą, tradycyjną hulajnogę, na której dziecko bawi się koło domu, chociaż i wtedy powinno mieć na głowie kask. A jazda z dużą prędkością na hulajnodze elektrycznej naprawdę niesie ryzyko poważnego wypadku, więc kask w tym przypadku jest koniecznością. Nie zapobiegnie on wypadkowi, ale może znacząco zmniejszyć jego konsekwencje. Dlatego jeśli nie dla wszystkich, to przynajmniej dla osób nieletnich powinien być obowiązek jego stosowania. A rodzice muszą mieć świadomość zagrożeń związanych z taką zabawą i dopilnować, aby ich dziecko, jadąc hulajnogą, miało na głowie kask – tłumaczy lekarz.
Dodaje, że jeśli rodzice pozwalają dziecku na jazdę elektryczną hulajnogą, to powinni zadbać nie tylko o kask, ale i o to, aby hulajnoga miała ograniczenie prędkości do maksimum 20 km na godzinę, gdyż jazda z prędkością 40 czy 50 km/h grozi bardzo poważnymi urazami, a nawet śmiercią.
źródło: Szpital Pediatryczny w Bielsku-Białej
oprac. ek
Kopiowanie materiałów dozwolone pod warunkiem podania źródła: www.super-nowa.pl